Witam w drugim Dniu Świąt Mam nadzieję, że świętowania ciąg dalszy i że po odpoczynku, inspirujących, rodzinnych spotkaniach, wrócicie do swoich
Dziś Lany Poniedziałek. Od dziecka w większości domów celebrujemy Śmigusa-Dyngusa, polewając się nawzajem wodą. Skąd tak naprawdę wziął się ten zwyczaj? Rozmaite źródła podają, że pierwotnie chodziło o oblewanie panien wodą i delikatnym biciem młodymi gałązkami po nogach. Jest to pogański zwyczaj, który do tej pory praktykuje się w niektórych rejonach naszego kraju. Smaganie witkami po nogach było uznawane za „suszenie”, po wcześniejszym oblaniu wodą. Wiara chrześcijańska przyjęła ten zwyczaj do swoich tradycji nadając mu nowy sens i wiążąc jego znaczenie bezpośrednio z cierpieniem Jezusa Chrystusa, a polewanie z oczyszczającą symboliką wody. Popularny Śmigus i Dyngus były pierwotnie dwoma różnymi zwyczajami. Pochodzenia Śmigusa możemy się doszukać w niemieckim słowie "Schmackostern", które po przetłumaczeniu to po prostu smaganie, a "dingen" to Dyngus - "wykupować się". Wpływ słowiańskich zwyczajów również znajdziemy w Lanym Poniedziałku. Wcześniej oblewano się zimną wodą i smagano gałązkami świętując odejście zimy i początek wiosny. A Dyngusem było składanie rodzinnych wizyt i wręczanie sobie drobnych podarunków i wzajemne wykupienie pisankami od podwójnego bicia gałązkami. Współcześnie Śmigus-Dyngus traktowany jest jako podtrzymywanie tradycji ludowej i dobra zabawa. Oblewają się wszyscy – bardziej w żartach, porzucając wcześniejszą symbolikę tych zwyczajów.
Wesołych Świąt Wielkanocnych, smacznego jajka, szalonego i wyjątkowo mokrego śmigusa-dyngusa oraz samych słonecznych i cudownych dni Życzy zespół Kubek, butelka, garnek to niezbędne rekwizyty drugiego dnia świąt. Wystarczy napełnić je wodą, znaleźć ofiarę i… zabawa gotowa. Oblewamy znajomych, bliskich, a nawet przypadkowych przechodniów. Wszystko oczywiście w granicach rozsądku. fot. Fotolia Śmigus-Dyngus dwa zwyczaje Śmigus – Dyngus to słowa często pojawiające się w świątecznym okresie. Używamy ich przy okazji składania życzeń, czy pisania świątecznych kartek, często nie zastanawiając się skąd wzięła się ta dość śmieszna nietypowa nazwa. Tymczasem okazuje się, że do XV w. dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Śmigus polegał na symbolicznym biciu np. witkami wierzby po nogach, a następnie oblewaniu wodą. Celem było oczyszczenie się z brudu i przygotowanie duszy do zbliżającej się wiosny. Z biegiem czasu na zwyczaj śmigusa nałożył się zwyczaj tzw. dyngusowania, który dawał możliwość wykupienia się pisankami z podwójnego lania. Dyngus jako wizyta u znajomych Dyngus w języku słowiańskim nosił nazwę „włóczebny” Jego korzeni doszukać się można w zwyczaju polegającym na wizytach składanych znajomym i rodzinie połączonych z poczęstunkiem lub zaopatrzeniem w żywność na dalszą drogę. Wędrowcom często towarzyszyły religijne lub ludowe pieśni. Dyngus stał się świetną okazją dla ludzi uboższych, którzy podczas składania wizyt mogli skosztować niecodziennych dań. Z założenia wędrowcy mieli przynosić szczęście, jednak jeśli nie zostali dobrze ugoszczeni często robili gospodarzowi niemiłe psikusy. Pogańskie korzenie Pierwsze udokumentowane wzmianki o zwyczajach śmigusowo-dyngusowych w Polsce datuje się na XV w. Inne źródła podają że zwyczaj ten był praktykowany na ziemiach polskich już ok. 760 r. Początkowo Kościół uważał ten zwyczaj za pogański. Jednak po wielu latach bezowocnej walki przekształcił go i przyswoił do swojego kalendarza świąt. Zapobieganie chorobom i wzmaganie płodności Niegdyś Śmigus-Dyngus był zwyczajem praktykowanym jedynie na wsiach. Sądziło się, że oblewanie wodą ma zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności. Dlatego „wodnym celem” częściej stawały się młode panny, niż mężczyźni. Obecnie jest to zwyczaj spotykany również w miastach. Śmigus-Dyngus praktykowany jest przez wszystkich zarówno młodszych, jak i starszych. Bo jak nie wykorzystać jedynego dnia w roku, kiedy możemy oblewać się zupełnie bezkarnie i bez większych konsekwencji?
I mokrego Śmigusa-dyngusa :) ️ Rekrutacje prawników ️ Rekrutacje dla sektora usług profesjonalnych ️ Kompleksowa obsługa procesów rekrutacyjnych na poziomie średniego i wyższego
Drugi dzień świąt wielkanocnych to czas zabawy, radości i spotkań towarzyskich. Po kilku tygodniach poszczenia i spokoju wszyscy są spragnieni uciech, rozrywek i przyjemności. A tego nie można odmówić tradycyjnym obchodom poniedziałku wielkanocnego, czyli święta znanego pod nazwą śmigus-dyngus. To dzień wypełniony polewaniem wodą, smaganiem gałązkami i wykupywaniem się słodkimi podarkami. Dzień spotkań i dzielonej radości W kulturze ludowej największe święta wymagały największego spokoju. Wielkanoc i Boże Narodzenie spędzano w domach, z najbliższą rodziną, odpoczywając i przeżywając wspólnie tajemnice Zmartwychwstania i Narodzenia. Nie można było nic robić: zakazane było sprzątanie chaty, jakiekolwiek zamiatanie, używanie ostrych przedmiotów i wykonywanie codziennych obowiązków. Posiłki przygotowywano dzień wcześniej, aby nie gotować w największe święta. Niekiedy zabraniano nawet czesania! Wynikało to z innego pojmowania świętowania niż obecnie, ale także z dawnych wierzeń. Święta wielkanocne i bożonarodzeniowe zajęły miejsce starych, pogańskich uroczystości, w czasie których, wedle wierzących, na ziemię przychodziły dusze zmarłych przodków. Aby im nie zaszkodzić zabraniano używania ostrych metalowych narzędzi i zamiatania. Być może na zakaz wykonywania prac miało wpływ także żydowskie prawo, które w dzień sobotni zakazuje pracy fizycznej. W końcu od średniowiecza na terenie Polski te dwie nacje żyły obok siebie, a kultury wzajemnie przenikały się. Śmigus-dyngus, czyli jak dwa zwyczaje stały się jednym Po niedzielnym odpoczynku i odpowiedniej celebracji święta Zmartwychwstania Pańskiego nastaje Poniedziałek – pierwszy dzień po długim poście, kiedy dozwolone są zabawy, radość, muzykowanie. Tego dnia rozpoczynały się spotkania towarzyskie, ludzie wychodzili ze swoich chałup i wspólnie cieszyli się nowym życiem. Znany dziś śmigus-dyngus wywodzi się z dwóch dawnych zwyczajów, prawdopodobnie sięgających jeszcze czasów pogańskich. Nazwę śmigus wywodzi się od słowa smagać, czyli uderzać, bić gałązkami wierzbowymi albo wodą. Symboliczne smaganie lub polewanie wodą było zabawą, która niosła ze sobą głębszą treść – te czynności miały oznaczać wiosenne oczyszczenie: z brudu, chorób, również z grzechu. Dyngus natomiast to zwyczaj wykupywania się od smagania lub innego symbolicznego nękania. Wykupywano się pisankami, przygotowanymi na świąteczny stół słodkościami lub wódką. Dyngusem niekiedy nazywano także wiosenne odwiedziny u rodziny i znajomych, które były zwykle połączone z podarunkami lub poczęstunkiem. Woda – ważny aspekt wiosennych świąt W wielu wiosennych obrzędach, również podczas śmigusa-dyngusa, ważne miejsce zajmuje woda. Ten żywioł ma symbolizować oczyszczenie z wszelkich niedoskonałości, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, ponowne narodzenie oraz zapewniać dobrostan w przyszłości. W czasie Świąt Wielkiej Nocy woda nabiera cudownych właściwości już w Sobotę. Poświęcona woda służyła do pokropienia domowników, chaty i obejścia oraz pól. Miała zapewniać bezpieczeństwo, zdrowie i dostatek, a na polach urodzaj. Jeszcze wcześniej, w wielkopiątkowy poranek, należało przed świtem udać się do strumyka, gdzie pod żywą, czyli płynącą, wodą obmywało się twarz. Taki zabieg zapewniał urodę i zdrowie przez cały rok. Oblewanie się wodą w Wielkanocny Poniedziałek było dobrą zabawą, ale miało także swój wymiar symboliczny. Oprócz wymienianego wcześniej oczyszczania, polewanie wodą zapewniało płodność, dlatego ofiarami tego zwyczaju zazwyczaj bywały panny na wydaniu. Choć ofiara to słowo użyte nieco na wyrost, ponieważ panny, które nie zostały zmoczone w śmigus-dyngus mogły uważać się za nieatrakcyjne i niechciane. Choć z roku na rok śmigus-dyngus jest obchodzony coraz mniej hucznie (być może z powodu niesprzyjającej pogody, która często organizuje własne oblewanie wodą) w ten Poniedziałek życzę Wam zmoczenia do suchej nitki, które zapewni dobrobyt w całym następnym roku, a wszystkie złe rzeczy pozostawi za Wami! 🙂 Related
Lany poniedziałek, a inaczej śmigus dyngus, czyli poniedziałek wielkanocny, jest obchodzony w Polsce dość spektakularnie, i to od najdawniejszych czasów.
Zwyczaje w Polsce. - Niestety, zwyczaj śmigusa-dyngusa robi się passe - mówi prof. Piotr Michałowski, kulturoznawca z Uniwersytetu poniedziałek - śmigus-dyngusZwyczaj oblewania wodą ma korzenie w pogańskich tradycjach. Nazwa tego wielkanocnego obyczaju składa się z dwóch słów "śmigus" i "dyngus". Pierwotnie były to dwa zwyczaje, które ostatecznie zlały się w jedno. Trudno stwierdzić, kiedy Podarki, żeby nie zamoknąćDyngus po słowiańsku nazywał się "włóczebny". Wywodzi się go od wiosennego zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny. Można było wtedy także liczyć na poczęstunek i zaopatrzenie w żywność na drogę. Słowo dyngus wywodzi się od niemieckiego słowa "dingen", co oznacza "wykupywać się" (inne znane określenia: dyng, szmigus, wykup lub datek). Śmigus z kolei oznaczał symboliczne bicie witkami wierzby lub palmami po nogach i wzajemne polewanie się wodą. Miało to symbolizować wiosenne oczyszczenie z brudu i różnych zdrowotnych dolegliwości, a w późniejszym okresie również i z... grzechu. Oblewane były osoby, które nie wykupiły się podarkami (zazwyczaj pisankami). Dawniej dzień ten nazywany był również "dniem św. Lejka", "oblewanką" i "polewanką". - Niestety, od dłuższego czasu obserwuję, że praktykowanie zwyczaju śmigusa-dyngusa robi się passe - mówi prof. Piotr Michałowski, kulturoznawca z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Szczególnie w dużych miastach, zrobiliśmy się jacyś tacy śmiertelnie poważni. Dziś ktoś ochlapany wodą w lany poniedziałek jest w stanie donieść na chlapiącego do prokuratury. Dawniej było tak, że pogoda nie miała znaczenia, wychodziło się na ulice i wiadra czy kubki z wodą szły w ruch. Ten zwyczaj zanika, nad czym ubolewam - dodaje. Lany poniedziałek. Bogata tradycjaPierwsze udokumentowane wzmianki o zwyczajach śmigusowo-dyngusowych w Polsce pochodzą z XV wieku, z ustaw synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku pod tytułem "Dingus prohibetur", przestrzegających przed praktykami, mającymi niechybnie grzeszny specyfikaW okolicach Cieszyna bicie witkami jest uznawane za "suszenie" potrzebne po wcześniejszym oblaniu wodą. Na Kaszubach bije się głównie po nogach, gałązkami jałowca. To miał być sposób na choroby czy problemy z płodnością. Dość powszechnie sądziło się, że oblewanie się wodą miało zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności, dlatego oblewaniu podlegają przede wszystkim panny na wydaniu. - Do dziś na wsiach, gdzie często bywam, jeżeli jakaś dziewczyna nie zostanie polana wodą w lany poniedziałek, to ma powody do obaw, że zostanie starą panną. Stosuje sie wtedy też różne inne zaczepki, na przykład spryskiwanie różnymi perfumami - śmieje się prof. Michałowski. - W jednych regionach tę tradycję kultywuje się bardziej niż w innych. Ciągle jest ona żywa na przykład na Dolnym kolei w Małopolsce ciągle praktykowane są takie zwyczaje, jak Siuda Baba (okolice Wieliczki) czy Dziady można odczytywać jako uniwersalny symbol. Niektórzy przyjmują, że zwyczaj oblewania wodą ma korzenie w pogańskich tradycjach i jest znakiem radości związanej z odejściem zimy. Lany poniedziałek niegdyś miał bogatszą obrzędowość. Świadczą o tym gdzieniegdzie zachowane tradycje związane z urodzajem. Gospodarze o świcie wychodzili na pola i kropili je wodą święconą. Żegnali się przy tym znakiem krzyża i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową. Miało to zapewniać urodzaj i uchronić plony przed gradobiciem. W tym samym celu objeżdżano pola w procesji konnej. Co pocieszające, takie zwyczaje spotyka się jeszcze nawet teraz. Zwłaszcza na południu ofertyMateriały promocyjne partnera
Jeśli chodzi o polewanie U nas polewać będzie dziś głównie niebo ⛈ Zastanawialiście się kiedyś nad genezą Śmigusa-Dyngusa? Geneza ludowych
W całej Polsce Poniedziałek Wielkanocny (zwany także lanym poniedziałkiem) upływa pod znakiem lejącej się strumieniami wody. Najważniejszym, najbardziej charakterystycznym i znanym zwyczajem tego dnia jest bowiem śmigus - dyngus, powszechna zabawa, głównie dzieci i młodzieży, polegająca na wzajemnym oblewaniu się wodą. Pierwotnie nazwy śmigus i dyngus oznaczały dwa odrębne i bardzo stare obrzędy: 1. śmigus - nazwa pochodzi prawdopodobnie z niemieckiego Schmechostern od słów schmechen - bić, uderzać i Ostern - Wielkanoc, razem: bić na Wielkanoc, lub Osterspritzen = Ostern - Wielkanoc, spritzen - polewać, czyli razem: kropić, polewać na Wielkanoc. Zwyczaj ten polega na: - uderzaniu się, smaganiu lub tylko dotykaniu zielonymi, najczęściej wierzbowymi gałązkami (o wierzbie mówiono, że jest rośliną miłującą życie, ponieważ rośnie w każdych warunkach i na wiosnę szybciej niż inne drzewa zakwita i okrywa się młodymi listkami); był to tzw. śmigus zielony lub suchy, występujący w Polsce północnej, głównie na Pomorzu, a także na Śląsku Cieszyńskim, gdzie najpierw oblewano wodą młode gospodynie i dziewczęta, a potem dopiero suszono je, czyli bito je dla żartu korwaczami - batami uplecionymi z witek wierzbowych; - na oblewaniu wodą, przede wszystkim dziewcząt i młodych mężatek. Śmigus w obydwu swych odmianach miał sprzyjać zdrowiu, zapewniać urodę i pobudzać siły witalne. 2. dyngus - z niemieckiego dingen, co w wolnym przekładzie oznacza wykupywać, szacować. W przeszłości tak nazywano wesołe wielkanocne pochody i wypraszanie darów (najczęściej malowanych jaj i różnych świątecznych smakołyków), czyli chodzenie po dyngusie lub inaczej chodzenie po wykupie. Niekiedy łączyło się również z oblewaniem się wodą, co obchodom tym nadawało zawsze charakter zalotów. Z czasem oba te obrzędy połączyły się pod wspólną nazwą śmigusa-dyngusa i chociaż miały różne lokalne odmiany, to zdominowane zostały przez różne zabawy z wodą, którą chłopcy w miastach i na wsi, chlustali - i chlustają dotychczas - na ładne i lubiane dziewczęta. A im więcej tej wody się leje, tym większy jest honor dla panny. Zwyczaje te znane były w Polsce od wieków i to we wszystkich stanach. W XVIII w. opisywał je, z wielką, właściwą mu dokładnością i swadą, znakomity kronikarz polskich obyczajów, ks. Jędrzej Kitowicz: „... Była to swawola powszechna w naszym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngowanymi; w Poniedziałek Wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek iinne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek. Oblewali się rozmaitym sposobem. Amanci dystyngowani, chcąc tę ceremonię odprawić na amantkach swoich, bez ich przykrości, oblewali je lekko wodą różaną lub inną pachnącą wodą po ręce, a najwięcej po gorsie... Którzy zaś przekładali swawolę nad dyskrecję... oblewali damy wodą prostą, chlustając garnkami, szklenicami, dużymi sikawkami. Po ulicach zaś w miastach i na wsiach młodzież obojej płci czatowała z sikawkami igarnkami z wodą na przechodzących inieraz chcąc dziewka oblać jakiegoś gargasa, albo chłopiec dziewczynę, oblał inną jaką osobę, słuszną i nieznajomą, czasem księdza, starca poważnego lub starą babę." Na wsi śmigus - dyngus przebiegał zawsze pod znakiem: jak najwięcej wody. Na ładne, żwawe, lubiane dziewczyny wylewano całe konwie i wiadra wody, albo nawet wrzucano je do sadzawek, stawów, koryt do pojenia bydła. Dziewczęta uciekały z piskiem, ale w gruncie rzeczy były zadowolone. Brak śmigurciarzy, suche włosy i odzież w lany poniedziałek były bowiem prawdziwym despektem dla panny. W Poniedziałek Wielkanocny aż do południa, a czasami przez cały dzień trwały więc gonitwy i szamotanina, krzyki i śmiechy i nieprzerwanie lała się woda. W Polsce centralnej, w okolicach Rawy Mazowieckiej oraz w regionie łowickim, sieradzkim i łęczyckim, a także na Śląsku i w Wielkopolsce (w okolicach Kalisza), kilkunastoletni chłopcy chodzili z kurkiem dyngusowym. Wybranego, dorodnego koguta karmiono ziarnem nasączonym wódką (bo oszołomiony alkoholem nie wyrywał się, za to głośno piał) i następnie przywiązywano go do wózka dyngusowego, pomalowanego czerwoną farbą, przybranego wstążkami, koralikami i różnymi błyskotkami, z lalkami w regionalnych strojach, kręcącymi się na tarczy, albo z parą traczy, którzy po uruchomieniu prostych mechanizmów cięli swą piłą deseczkę. Z czasem żywego koguta zastąpił sztuczny - wypchany, wycięty z deski i oklejony pierzem, upieczony z ciasta, ulepiony z gliny itp. Chłopcy chodzący z wózkiem dyngusowym nosili ze sobą zawsze koszyki na datki, sikawki (drewniane szpryce z tłokiem, na wodę), różne „klekoty", np. bociany kurcarskie-rodzaj klekoczących taczek, a także żmijki dyngusowe- straszaki ze składanych deseczek, zakończone szpikulcem, do kłucia uciekających z krzykiem dziewcząt. Cały ten obchód był wyrazem młodzieńczych umizgów, bo chłopcy chodzący z kurkiem po dyngusie odwiedzali przede wszystkim domy, w których mieszkały panny na wydaniu. Miał także ułatwić kojarzenie młodych par, a zamężnym, młodym gospodyniom zapewniać liczne i zdrowe potomstwo. Towarzyszące obchodowi wesołe piosenki wychwalały płodność i czupurność koguta, np.: A i wy dziewuchy złóżta po sześć groszy, puścimy koguta do jednej kokoszy. Bo ten nasz kogutek nie na darmo skoczy osiemnaście kurcząt od razu wytoczy. Kogut od wieków był bowiem symbolem urody męskiej i potencji, sił witalnych i płodności. Po dyngusie chodzono także z traczykiem lub inaczej z barankiem. Był to umieszczony w umajonym ogródku tracz z drewna z piłą - pamiątka tego, że mały Jezus pomagał św. Józefowi - cieśli w jego zajęciach. W Małopolsce, głównie w Limanowej i okolicach, chodzili przebierańcy zwani dziadami śmigustnymi lub słomiakami, ponieważ nosili słomiane czapy i opasywali się powrósłami ze słomy. Obchodzili domy w milczeniu, tylko od czasu do czasu gwizdali lub turkali, dlatego że - według legendy - wyobrażali bowiem żydowskich wysłanników, którzy nie chcieli uwierzyć w zmartwychwstanie Chrystusa i ogłosić ludziom dobrej nowiny i za karę utracili głos. W okolicach Mielca natomiast chodziły dziady śmigustne, tzw. mówiące, i polewając gospodarzy wodą ze swoich sikawek, życzyły im - często w formie zabawnych wierszyków - urodzaju, szczęścia, licznego potomstwa i zdrowego, gospodarskiego przychówku. Po otrzymaniu datku - słodkiego, wielkanocnego pieczywa i przede wszystkim jajek, wędrowali do następnego domu. Jajka bowiem były tradycyjnym wykupem od oblewania i zwyczajowym darem dla wszystkich chłopców i młodych mężczyzn chodzących po dyngusie. W okolicach Krakowa chodzono z ogrojczykiem, czyli wózeczkiem ogrodzonym sztachetkami, wysłanym mchem lub zieloną bibułką. Wożono w nim figurkę Chrystusa Zmartwychwstałego z czerwoną chorągiewką i ręką uniesioną w błogosławiącym geście. Chodząc od domu do domu, śpiewano: Miły gospodarzu puście nas do izby, boć nas tu niewielu, nie zrobimy ciżby! Stoimy za drzwiami. Jest Pan Jezus z nami. Do izby nas wpuście, bo my po śmiguście. A dajcie, co macie dać, Bo nam tutaj zimno stać. W wielu regionach Polski Wtorek Wielkanocny, nazywany także Trzecim dniem Świąt, był przedłużeniem zabaw śmigusa - dyngusa. Tym razem to młode kobiety i dziewczęta przejmowały inicjatywę i pierwsze oblewały napotkanych mężczyzn, biorąc odwet za lany poniedziałek. Także żeński śmigus - dyngus szybko przemieniał się we wzajemne chlustanie na siebie wodą, które przeciągało się na następne jeszcze dni, zgodnie z przysłowiem: aż do Zielonych Świątek można lać się w każdy piątek. Niebawem okazywało się, że wszystkie dni tygodnia, nie tylko piątki, są dobre do oblewania się wodą, zabawy i figlów, którym młodzi ludzie oddawali się z wielką ochotą. Od najdawniejszych czasów woda była nie tylko ważnym atrybutem i symbolem świąt wielkanocnych, ale także wszystkich odwiecznych, tradycyjnych świąt wiosennych. Woda - bez której nie byłoby życia - czczona na całym świecie od wieków zajmowała niezwykłe miejsce w najstarszych polskich ludowych obrzędach, rytuałach i magicznych praktykach rolniczych, w lecznictwie tradycyjnym i magii, a zwłaszcza w magii miłosnej. Kropienie, obmywanie, oblewanie się i zanurzanie w wodzie, tak charakterystyczne dla cyklu świątecznego Wielkanocy, a także zwyczaje i zabawy śmigusa - dyngusa, to niewątpliwie relikty dawnych, starszych niż chrześcijaństwo - i początkowo zwalczanych przez Kościół - zabiegów oczyszczających, sprowadzających potrzebny uprawom deszcz, mających zapewnić zdrowie, siłę, miłość i płodność. Pierwsze wzmianki o śmigusie - dyngusie na ziemiach polskich, pochodzące z XV wieku, to zakazy kościelne zabraniające zwyczaju pogańskiego, co się zwie dyngus, zawarte w ustawie synodu diecezji poznańskiej z 1420 r., pod nazwą Dingus Prohibeatur, sygnowanej przez biskupa Andrzeja Laskarza. Surowy biskup praktyki śmigusa-dyngusa uważał za grzech śmiertelny i przykazywał księżom podległej mu diecezji: „... zabraniajcie, aby w drugie itrzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja iinne podarki, co pospolicie nazywa się dyngować, ani do wody ciągnąć." Pomimo zakazów tych śmigus - dyngus przetrwał do naszych czasów, ale już tylko jako zabawa. W zwyczaju tym bowiem, podobnie jak w innych zwyczajach i obrzędach cyklu świątecznego Wielkanocy, wyraża się siła i radość życia. Harce z wodą pozostały dotychczas ulubioną rozrywką i zabawą świąteczną dzieci i młodzieży w Poniedziałek Wielkanocny, chociaż niekiedy bywa ona uciążliwa dla oblanych przy okazji starszych i statecznych osób. dr Barbara OgrodowskaPaństwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie
URr8lu.
  • 97kym2daic.pages.dev/397
  • 97kym2daic.pages.dev/354
  • 97kym2daic.pages.dev/49
  • 97kym2daic.pages.dev/146
  • 97kym2daic.pages.dev/191
  • 97kym2daic.pages.dev/31
  • 97kym2daic.pages.dev/392
  • 97kym2daic.pages.dev/242
  • 97kym2daic.pages.dev/359
  • pułapki na śmigusa dyngusa